czwartek, 17 marca 2011

Czy brak decyzji to decyzja?

Powiadają, że brak decyzji jest gorszy niż zła decyzja. Nie wiem, czy za takie niedostatki nie zapłaci męska reprezentacja Polski w siatkówce, w odniesieniu do której zderzyła się pochopność w odebraniu statusu selekcjonera Danielowi Castellaniemu i niecodzienne zwlekanie z nominacją jego następcy.

Na mój gust najpierw zrobiono źle (zwalniając Argentyńczyka), a następnie zrobiono jeszcze gorzej, nie robiąc nic. Ale tak to bywa, gdy głowy się grzeją, gdy komuś spieszno do modyfikacji, wyjątkowo wówczas, kiedy ukrytym ich zamiarem jest ugranie w nowych okolicznościach czegoś dla siebie. Nerwowe przebieranie nogami zaczęło się już w listopadzie, kiedy okazało się, że żadna osoba z trenerskiej pierwszej ligi nie kwapi się specjalnie do pracy z naszymi reprezentantami, bo zwyczajnie jest zajęty. A na niespełna dwa lata przed igrzyskami olimpijskimi zajęty jest każdy, który coś potrafi. Można i trzeba było przewidzieć tę sytuację, kiedy Castellaniemu – z nie do końca jasnych przyczyn – pokazano drzwi.
Kolejka, która ustawiała się z drugiej ich strony, była pewnie długa, niemniej jednak to niewątpliwe, bo przenigdy nie jest tak, żeby na rynku zabrakło chętnych do dobrze płatnej roboty z zawodnikami, o których wiadomo, że potrafią dość dużo. Ryzyko wpadki totalnej jest niewielkie, a jak się nie uda osiągnąć sukcesu, to trudno. Ten i ów co najwyżej sobie poszczeka; w przyszłości i tak idzie się własną drogą. Przy tym, skoro spuszczono takich profesjonalistów, jak Lozano i Castellani, to nie będzie wielkim wstydem, jak powieli się ich drogę.
Po odrzuceniu ofert trenerów zagranicznych, wskazanie na Jacka Nawrockiego – jako kolejnego szefa polskich siatkarzy – jest oczywistym krzykiem rozpaczy. Nie dlatego, że Nawrocki jest słaby, lecz dlatego, że psychicznie pewnie ani jedna osoba na taką ewentualność w momencie wyrzucania Castellaniego przygotowany nie był. Ani zwalniający, ani sam Nawrocki, który notabene w prostej linii pochodzi ze szkoły Argentyńczyka (pracował z nim jako drugi trener w Skrze Bełchatów). No! Skoro ostatecznie zdecydowano się na taki wariant, można go było zastosować wkrótce po tym, jak uznano, że zamysł pracy Castellaniego w perspektywie igrzysk w Londynie jest do kitu. Byłoby jakby sensowniej i przejrzyściej, a naród miałby złudzenie, że władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej działają w zgodzie z jakąś logiką. O wyborów podejmowanej w połowie stycznia powiedzieć tego już się nie da.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz